Wstyd! Nie tak cię wychowałam!

Kilka lat temu, na moim „fanpejdżu” ukazał się fragment wpisu z mojego dziennika, w którym użyłam trzech niesalonowych słów, dość wysokiego kalibru: na „ci…”, na „pi…” i na „ka…”.

Ponieważ zauważyłam, że po udostępnieniu na facebooku, zasięg posta był dość kiepski, zaczęłam się zastanawiać, dlaczego tak się dzieje. Doszłam do wniosku, że być może fejsbuki nie lubią jak się tak skandalicznie wyrażam i tnąc zasięgi, chronią swoich użytkowników przed zgorszeniem i demoralizacją jakie próbuję szerzyć.

Nie dawało mi to spokoju, więc zadałam pytanie w pewnej grupie wsparcia, czy ktoś, coś na temat takich blokujących algorytmów fejsbuka wie.

Nikt jednak nie wiedział, czy to kwestia tych plebejskich wyrażeń, czy może przyczyna tkwi gdzie indziej.

Padło przypuszczenie, że to nie uliczny język jest tu winien (przynajmniej nie bezpośrednio), a ilość tak zwanych „lajków”, które te zasięgi podkręcają. Może ludzie czytają, lecz nie reagują, bo nie jest w ich interesie, by ktokolwiek widział, że akceptują taki nieparlamentarny język i nie chcą być posądzeni wśród swoich znajomych o takie nieprzyzwoite, plugawe i odrażające zamiłowania.

Jest też sporo osób, które zwyczajnie nie lubią takich słów, NIGDY nie używają i nie akceptują, więc nie komentują i nie reagują, lecz czym prędzej wypisują się z takich „fanpejdży”, żeby nie musieć na to nieeleganckie zachowanie patrzeć.

Ich przeciwieństwem są tacy, którzy używają bez umiaru, bez zahamowań i z ogromną lubością, nie zważając na konwenanse i okoliczności. Ich repertuar jest nieograniczony. Potrafią „łacińskie” słowa odmieniać przez wszystkie przypadki, żonglować dowolnie przedrostkami i przyrostkami oraz przy użyciu maksymalnie trzech nieobyczajnych sformułowań, powiedzieć prawie wszystko. Jednak oni zazwyczaj czytaniem dłuższych tekstów się nie hańbią. Żadna forma twórczości literackiej im nie zagraża, ponieważ nią gardzą, brzydzą się nią i dzięki temu nie są narażeni na upadek moralny spowodowany czytaniem tego, co wychodzi spod mojego pióra (klawiatury).

Są też tacy, którzy takie słownictwo znają (bo przecież są ludźmi wykształconymi), a nawet czasem cichutko pod nosem używają, zaciąwszy się na przykład, przy goleniu, jednak nigdy w życiu by się do tego publicznie nie przyznali, bo im na to pozycja społeczna jak i przynależność do elit intelektualnych nie pozwala.

Jest jeszcze grupa ludzi, którzy akceptują i używają, ale tylko wtedy, gdy wiedzą, że można sobie na to pozwolić, czy to pisząc pamiętnik, czy w samotności wyrażając kłębiące się w trzewiach emocje, czy rozmawiając z przyjaciółmi lub w towarzystwie osób, przy których nie muszą wciągać brzucha i spinać pośladków.

Ja do tej grupy należę. Jej członkowie mają w głowie osobistego cenzora pilnującego dobrych obyczajów. Cenzor ten, słysząc taki rozwiązły język lub widząc jakieś „niestosowne” zachowanie odzywa się pełnym krytyki i nagany głosem mamusi: „Wstyd! Cięęężki wstyd! Nie tak cię wychowałam!”

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Otóż dlatego, że ten głos odezwał się w mojej głowie (fe, niedobra dziewczynka!) i pod jego wpływem edytowałam swój wpis na facebooku.

Całe szczęście, język polski jest bardzo bogaty i obfitujący nie tylko w słownictwo rynsztokowe, ale też w mnóstwo wyrazów bliskoznacznych.

Zrobiłam wnikliwe badania i tak odkryłam, że słowa na „chu”, na „pi” i na „ci” mają aż kilkanaście synonimów w miarę przyzwoitych, określających pewne intymne części ludzkiego ciała, a także ogromną ilość zwrotów, którymi mogą być zastąpione, jeśli chce się o kimś wyrazić niepochlebną opinię.

Zastąpiłam więc te prostackie określenia ich zacnymi zamiennikami, aby nie razić wrażliwych oczu moich „folołersów”, a także uspokoić mojego wewnętrznego, jakże surowego recenzenta.

Jednak jedno słowo zostawiłam.

Bowiem ono, może wyrazić wszystkie emocje, w zależności od tego jakim tonem i z jakim akcentem zostanie użyte. Od emocji pozytywnych, takich jak: zachwyt, ulga, radość i szczęście, po te negatywne: wściekłość, złość, bezsilność, strach, niepokój, smutek czy ból.

Nic bowiem,

w podbramkowych sytuacjach,

nie zastąpi

naszej rodzimej,

polskiej,

soczystej,

pełnej ekspresji i temperamentu…

KURWY

1 komentarz do “Wstyd! Nie tak cię wychowałam!”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Koszyk
Przewijanie do góry